Marcin Keller – Gliwice – Korsyka 05`2012
Wszystko zaczęło się w grudniowy wieczór , na dworze zimno szaro i ponuro , motocykle cierpliwie czekały zaparkowane w garażu na swój kolejny sezon a ja i mój syn Oskar układaliśmy plan majówki .
Założenia były następujące : ma być ciepło , bez deszczu , dobre drogi , ładne widoki , ciekawe atrakcje , skala trudności dla wszystkich .
Początkowo padło na Włochy i Chorwację, syn Oskar przygotował rozpiskę ile km mamy do pokonania z podziałem na dni i miejscowości wszystko szło w dobrym kierunku. Pozostawał pewien niedosyt skoro jedzie nas 2 to może ktoś się dołączy . Pierwszy był mój ojciec który jako miłośnik skuterów i doświadczony motocyklista bez wahania dołączył do naszej ekipy . Witaliśmy się z Chorwacją do czasu kiedy dołączył do naszej ekipy Wacek i wszystko się pozmieniało.
Nowy cel to Korsyka propozycja Wacka – francuska wyspa z której pochodzi Napoleon Bonaparte .
Do ekipy dołączył Adam i Andrzej tak więc było już 6 motocykli .
Z uwagi na różnorodność sprzętów od Hondy Varadero 125 skończywszy na Triumph Rocet III 2300 , doświadczenia i wieku raiderów wyprawa została podzielona na 2 sekcje . Pierwsza z nich załadowała motocykle na przyczepy i miała rozpocząć swoją przygodą z Sirmione odlonego o 1100km od Gliwic . Druga ekipa tzn ( Ja , Iza i Adam ) miała za zadanie dojechać na kołach bezpośrednio do Sirmione .
Na motocyklach ruszyliśmy w piątek 27 kwietnia o 6 00 a raczej o 7 00 gdyż Adam miał jeszcze jakieś firmowe sprawy do załatwienia . Ekipa z przyczepami ruszyła dzień wcześniej z zaplanowanym noclegiem w Austrii .
My dzielnie mknęliśmy nudnymi aczkolwiek bezpiecznymi autostradami w kierunku Włoch .Za Wiedniem na stacji benzynowej pierwsza niespodzianka spotykamy wspólną koleżankę z Gliwic Ewę z synem Marcinem jadącą na majówkę do Toscanii .
Adam dzielnie się trzymał choć jazda Triumph ROCKET III nie należy do najłatwiejszych na długich trasach. Na kolejnej stacji podczas tankowania widzę zmęczenie w oczach Adama , zagaduję jak się jedzie i otrzymuję informacje iż Adam posiada od kilku lat motocykl jego najdłuższa trasa wynosiła tylko 350 km !!! a mamy do zrobienia 1100km zgodnie z zasadą nic na siłę postanawiamy jechać do momentu aż stwierdzimy tu się zatrzymujemy i nie jedziemy .
Pogoda na trasie idealna rano 20 w południe 25.C piękne słońce czyste niebo ruch umiarkowany ( na szczęście nie padało ) co dało nam cień szansy na dotarcie bez noclegu .
Udało się pierwszy odcinek 1100km zaliczony wielkie uznanie dla Adam nasza ekipa czekała i powitała nas dobrą kolacją i zimnym piwem.
Włochy Jezioro GARDA
Kolejny dzień to odpoczynek – rozładowanie motocykli z przyczep mały rekonesans wokół jeziora Garda .
Ładne miasteczko piękne widoki i oczywiście parking dla motocykli . Postanowiliśmy zobaczyć jak to wygląda z wody i wypożyczyliśmy motorówkę .
Po godzinie pływania mały posiłek i pomysł skoro jedziemy na Korsykę a tam są kręte drogi warto przetestować i przygotować się jak wygląda jazda w grupie po serpentynach .
Widoki jeszcze lepsze niż bezpośrednio przy jeziorze drogi kręte pogoda wyśmienita czego chcieć więcej wracamy zadowoleni do naszego hotelu . Na dzisiaj starczy jutro jedziemy na południe w stronę Livorno gdzie odpływa nasz prom .
Po śniadaniu ruszamy plan na dzisiaj 350km – dla niektórych dystans może wydawać się śmieszny lecz jedziemy w 6 motocykli + samochód z przyczepą ( na wypadek awarii ) .
Wśród raiderów mamy młokosa 17 letniego Oskara na 125 który prawo jazdy A1 odebrał we wtorek 24 kwietnia 2012r oraz starsze osoby jak Wacek na Triumph Speedmaster , Andrzeja na chińskim Chelangerze i Henia 68 lat na Hondzie SH 300i – Ja z synem Wiktorem BMW 1300 GT i Adam Triumph Rocet III rozpoczynamy i zamykamy stawkę .Samochodem sewisowo-bagażowym z przyczepą jechała Iza Kasia i Basia.
Po 100 km zaczyna kropić mija nas BMW na polskich nr rej i to z Zabrza jak się później okazuje nie jest to nasze ostatnie spotkanie po chwili już leje – stajemy na najbliższej stacji ciepła herbata ,ubieramy przeciw deszczówki i ruszamy .
Wychodząc ze stacji słyszę polskie głosy – dziewczyny jadą stopem do Rzymu biorą udział w wyścigu par Wrocław Roma .
Wiktor zagaduje , że mamy miejsce w samochodzie i następne 200 km Iza która, prowadzi samochód wraz z Basią i Kasią mają towarzystwo . Po drodze widzimy mnóstwo osób łapiących stopa w niebieskich koszulkach z numerem . Dziewczyny odstawiamy prze Firneze mamy nadzieję że udało im się dostać do wiecznego miasta. Docieramy po południu do małego miasteczka Serravalle Pistoiese oddalonego 80km od Livorno . Tam postanawiamy przenocować i rano ruszyć na prom . Wieczorem zwiedzanie i pyszna kolacja w bardzo ciekawej i nietypowej jak na miejsce restauracji .
Korsyka
Prom odpływa punktualnie w kolejce widzimy BMW na zabrzańskich nr rej. Okazało się że też jadą pojeździć po Korsyce . W śród oczekujących na prom jest dużo motocyklistów – turystów i to w starszym wieku napawa optymizmem
Bastia wita nas popołudniową słoneczną pogodą 3 motocykle ściągamy z przyczepy i udajemy się w kierunku oddalonego o 90 km naszego kempingu . Pojawi się pierwszy problem GPS nie wskazuje miejsca docelowego zapytani mieszkańcy oczywiście odpowiadają wyłącznie w języku francuskim .Jedna na wysokości zadania staje młodszy syn Wiktor który doprowadza nas do celu.
W nocnych godzinach wita nas człowiek Pit Bull który wręczam nam klucze i nie ma zamiaru pokazać gdzie nasz mobil home jednak naciski naszej grupy zmuszają niesympatycznego człowieka w bluzie Pit Bula do wskazania nam miejsca pobytu .
Ghisonaccia
Nasz kemping jest położony na wschodnim wybrzeżu Korsyki mniej więcej w połowie wyspy decydujemy się zostać tam na 4 noce . Ciekawostką jest że na kempingu jest Zoo.
Pierwszy dzień pada deszcz . Postanawiamy przeczekać przecież Korsyka słynie ze słonecznych dni .
Popołudniu rozpogadza świeci słońce wyruszamy na eksploracje Korsyki .
Wiele miejsc na świecie odwiedziliśmy ale czegoś takiego nigdy nie widzieliśmy .
Ilość zakrętów jest nie do policzania , nie ma prostego odcinka .Polska droga na Salmopol wydaje się autostradą w porównaniu z drogami na Korsyce .
Jest przepięknie widoki zapierają dech w piersiach osiągamy szczyt ponad 1200mnpm
temperatura spada do 7 c zakładamy wszystkie podpinki zaczyna się zjazd .
Czujemy się jak zawodnicy Moto GP podczas wyścigu . Wracamy około 21 zadowoleni jak nigdy
Kolejny dzień to wyprawa do Bonifaccio urokliwe miasteczko położone na południu wyspy . To co zastajemy na miejscu jest nie do opisania . Miasto zawieszone na klifach widoki niesamowite pozostaną w na długo w pamięci .Mnóstwo motocyklistów cieszą parkingi dla MOTO
W kolejnym dniu postanawiamy odwiedzić Ajjacio droga przez góry bardzo wąska i kręta . Zatrzymujemy się na chwilę zrobić kilka zdjęć na tle ośnieżonych szczytów ,ruszmy dalej po kilku kilometrach droga zamknięta . Jacyś ludzie zablokowali drogę po chwili okazuje się że trwa trening do Rajdu Korsyki który ma się odbyć w następnym tygodniu .
Z duszą na ramieniu ruszamy trasą rajdu w dół , zatrzymujemy się w miejscu gdzie rozpoczyna trening i postanawiamy pooglądać załogę rajdową na trasie .
Ajaccio Turystyczne miasteczko duże plaże mnóstwo ludzi grających w bule i leniuchujących w słońcu
Głodni chodzimy szukamy restauracji niestety we Francji o tej godzinie co najwyżej można się napić .
Wracamy przez opuszczone wioski , niekończące się serpentyny opustoszałych dróg.
Ostatni wieczór na Korsykce ponownie napełnia nas radością pokonywania zakrętów .
Rano pakowanie i wyjazd do Bastii na prom który planowo miał odpłynąć o 13 30 niestety po przybyciu do portu okazuje się że ma opóźnienie 4 godzinne .
Opóźnienie promu powoduje iż zmuszenie jesteśmy do zmiany planów .
Dopływamy o 21.30 GPS wskazuje nam około 130km . Na złość Wacek w swoim Trumphie traci światła i szukamy bezskutecznie stacji więc zapada decyzja jazda na długich .
GPS ponownie wyprowadza nas w pole robi się zimno ciemno pniemy się w górę drogą którą jak poinformował nas gość na bramkach dojedziemy do naszego hotelu. Na dodatek pojawia się mgła , żywej duszy . Zatrzymujemy się w pierwszym napotkanym miasteczku trąbimy , pukamy po domach świecimy latarkami i nic nikt nie raczy nam pomóc . Dzwonią dziewczyny że znaleźli hotel i musimy wracać . Szczęśliwi wracamy we mgłe lądujemy w hotelu po 24 zmęczeni i zziębnięci .
Wracając do Polski w planach było odwiedzenie Muzeum Lambretta w oddalonym o 130km Mediolanie . Warunek był jeden musimy wstać o 6 i ruszać .
Nikt oprócz Adama nie wstał , zeszliśmy na śniadanie pogoda nas nie rozpieszczała mgła deszcz zimno
Narada nic na siłę zmęczenie i pogoda wygrała - zmieniamy plany jedziemy bezpośrednio do Austrii Muzeum musi poczekać do następnej wyprawy . pogoda rozpogadza się od czasu do czasu pokropi na stacji spotykamy ze sympatyczną parą z Zabrza Jaki świat jest mały .
W Villach jesteśmy popołudniem część ekipy jedzie do miasta Ja Iza i Adam zostajemy i wypoczywamy .
Mamy jeszcze tylko 700 km i jesteśmy w domu . Żegnamy się z sympatyczną właścicielką Hotelu żegnamy Austrie mały postój w Czechach i jesteśmy w Polsce
Nasza przygoda dobiegła końca.
W 10 dni nawinęliśmy 3700km Ja Iza i Adam na motocyklach , Wiktor , Oskar , Wacek , Heniu i Andrzej po Korsyce i Włoszech zrobili około 1400km .
Na długo w pamięci pozostanie nasza wyprawa , słoneczna, ciepła pełna zakrętów i przepaści , ekipa i motocykle spisały się znakomicie .