Wyprawa do Rumunii – sierpień 2007

4.

23.08. Jak zwykle podczas podróży z Ivą, sprawnie zapakowaliśmy się i w drogę z Aggtelek przez Węgry (płaskie jak decha) do Cluj Napoca – 396km. Po drodze w jednej z wiosek zatrzymaliśmy się na opóźnione śniadanie w bistro i tu o zgrozo odczepiły mi się klucze do H-Dka od paska podczas wykonywania kolejnych zdjęć. Widzieliśmy jak młody człowiek na rowerze oglądał coś w pobliżu motoru,ale kto by pomyślał. Lekko podnerwiony sytuacją sięgnąłem po zapasowy komplet i w drogę. Przez cały dzień rozważaliśmy, po co gnojkowi te klucze? Trochę rozżalony na taką antyspołeczną postawę gnałem w milczeniu po nowej autostradzie, której mój nowy nabytek tom tom rider nakazywał mi zjeżdżać bez przerwy z dobrej drogi. Chyba zwariował ( ). Jednak uzupełnienie map jest konieczne, a może za szybko budują autostrady? Wymiana kasy na leje w kantorze na granicy i w drogę, a potem to już tylko obserwacje, ponieważ w Rumunii byliśmy pierwszy raz. Różne opowieści o tym kraju i ludziach nastroiły mnie trochę na wzmożenie czujności. Jak się okazało wieczorem tego dnia, zupełnie niepotrzebnie. Zaraz po przekroczeniu granicy dało się zauważyć trochę odmienne niż w krajach poukładanych organizacyjnie, że czuje się lekkie podobieństwo do bałaganu jak w krajach arabskich. Psy wałęsające się przy drogach, zwirzątka domowe chodzące po ulicach trasie prowadzącej do stolicy, popsute z otwartymi maskami Dacie i kierowcy kilku samochodów próbujący ją naprawić. Koszmarne ilości ciężarówek i samochodów po drogach Rumunii nie są tylko obrazem rozwijającego się już w strukturach Unii kraju, ale fakt, że z każdego punktu granicznego drogi muszą prowadzić przez góry do STOLICY. Nie da się ukryć rzeczywistych różnic we wszystkich elementach naszych obserwacji pomiędzy już chociażby „polskim” uporządkowaniem a rumuńskim, przysłowiowym bałaganem. Jedno jest korzystniejsze w Rumunii: na każdym kroku przejawiają radość z wstąpienia do unii, a ponadto są bardzo życzliwi, uśmiechnięci i na każdej prawie stacji benzynowej, czy stary czy młody (ci na 100%), porozumiewają się po angielsku. Cóż. Powoli moje dziwne obawy stawały się nieuzasadnione. Poruszamy się drogami, które jakością asfaltu przypominają nasze drogi, a więc i bardzo dobre i zaraz potem z dużą ilość dziur lub progów po kolejnych warstwach nowego asfaltu. Ocena generalnie jest pozytywna. Dużo prowadzi się robót drogowych, a samochody w stronę stolicy poruszają się w wioskach i małych miasteczkach z jednakową prędkością prawie 80km/h. Oczywiście w miejscach tylko Rumunom znanych zwalniają do przepisowej 50ki. Na trasie mało policji. W miastach i miasteczkach widoczni, ale nie spotkaliśmy w ciągu tych kilku dni mało interwencji, mało wypadków (1x). Jazda ogólnie bardzo bezpieczna, a ilość wyprzedzeń na 3go spotkaliśmy tylko kilka, z czego jedno dla nas było bardzo groźne. Tylko nasze opanowanie i wyjątkowo pobocze na drodze pozwoliło uniknąć czołówki. Trafiliśmy do Cluj Napoca (dawna polska nazwa Kluż) do Hostelu w samym centrum miasta. Hostel, w którym młyn, studenci, seniorzy z całego świata, luz i malutki pokój. Super. H-D schowany w garażu podziemnym, do którego pomógł mi podjechać młody człowiek na Suzuki. Spotykaliśmy się za każdym razem z dużym zainteresowaniem każdego, kto mógł podejść do objuczonego nami i bagażami H-Dka. Do tej pory jesteśmy mile zaskoczeni. Stare centrum miasta pięknie odnowione, a obiadokolacja zjedzona w ostatnich minutach działania knajpy spowodowana była faktem, że zapomnieliśmy przestawić zegarek o 1 godzinę. Koszt noclegu 40 euro. Obsługa hostelu profi.

5.

24.08. Następnego dnia trasa z Cluj Napoca do Sibiu licząca 170km dała nam w kość ze względu na temperaturę. Prognoza jednoznacznie pokazywała na mapach ok. 38oC i tak też było. Podczas pakowania się spotkaliśmy grupę młodych studentek z Polski, które wędrując po Rumunii noclegi swoje organizują głównie na prywatnych kwaterach za bardzo niewielkie pieniądze. Głównie były to pokoje sprzątaczek czy kucharek pracujących właśnie w hostelach. Sposób pozyskiwania informacji jest bardzo prosty. Przybywają do hostelu i kontaktują się z obsługą, która w państwie, które w styczniu weszło do Unii Europejskiej jest bardzo otwarte na wszystko, w tym na szybkie zarobione pieniądze. W mieście buduje się bardzo dużo i są to bardzo ładne małe osiedla, które okazują się sprzedawać równie szybko. Ceny mieszkań w Rumunii wynoszą około 2.500 – 3000zł /m2 za ładne mieszkania. Po drodze spotykamy typowe obrazki, czyli zwierzęta po drogach wchodzące na pas drogi, sznur ciężarówek jadące do Bukaresztu, roboty drogowe na wielu odcinkach. Charakterystyczne dla dróg w Rumunii są słupki kilometrowe wskazujące ilość km do przodu i do tyłu. Pojazdy konne są niemalże jedynym elementem przypominającym nasze polskie dawne obrazki. Nieprawdopodobną ciekawostką są wille stawiane przez Cyganów. Bezpośrednio przy głównych drogach, 3piętrowe z dachem, wieżyczkami, okapami i innymi elementami konstrukcji domów wyłożone są blachą ocynkowana z tysiącem zdobień w kwiatki i inne drobiazgi. Wygląda to koszmarnie, bo jednocześnie są to puste, niewykończone domy czekające na jeszcze lepsze czasy. Śniadanie zjedliśmy przy drodze, w którą skręciliśmy z głównej. Wydawało si, że będzie ona senna, z gorszym asfaltem itd. Owszem widoki połonin wspaniałe, ale cóż z tego, kiedy wielu kierowców w tym ciężarówek i wozów konnych postanowiło ją wykorzystać. Wjeżdżając do Sibiu nie mieliśmy ani rezerwacji, ani innego pomysłu na nocleg. Nie zastosowaliśmy rozwiązania studentek i wjechaliśmy w koszmarny upał do centrum miasta, w którym trwały właśnie oprócz happeningów, koncerty i inne wydarzenia kulturalne wszak w tym roku Sibiu jest stolicą kultury w Europie. Znaleźliśmy z dala od centrum motel, do którego szybko udaliśmy się by następnie po kąpieli i krótkim relaksie wrócić do centrum taxówką. Po wspaniałym rynku, na którym całą noc odbywały się liczne imprezy, koncerty chodziliśmy jak porażeni. Nieprawdopodobnie piękna starówka, odnowiona, zapchana wspaniałymi kafejkami. Ludzie uśmiechnięci, życzliwi, wspaniale ubrani i po prostu normalni. Brak jakichkolwiek oznak wskazujących na dawne opisy Rumunii i jej mieszkańców. Myślimy, że to miasto podobnie jak Wilno za parę lat, choć zapewne w innym wymiarze może stać się pięknym turystycznie atrakcyjnym miastem. Polecamy.

6.

25.08. Szkoda było opuszczać Sibiu, ale czas i pozostałe atrakcje Rumunii nie dały możliwości byczenia się. Trasa w dniu dzisiejszym miała dostarczyć nam wiele atrakcji z powodu zaplanowania przejazdu drogą przez Góry Fogaraskie. Droga 7C znajduje się przy trasie Sibiu – Brasov. Po zjeździe na tę drogę nic nie wskazuje na późniejsze atrakcje w postaci dziesiątków zakrętów zarówno od strony północnej Gór Fogaraskich jak i południowej. Z daleka widać wysokie szczyty gór, a dopiero od pierwszego przystanku przy dolnej stacji kolejki linowej w Balea Cascada na szczyt, po odwiedzeniu i drobnych zakupach na bazarze przy Cascadzie ruszyliśmy nie bez emocji i obserwacji przechodniów w górę. Po drodze widzieliśmy trochę motocykli i to głównie enduro ze sztywniakami z Niemiec. Byliśmy jedynym zespołem, który objuczonym H-Dkiem sunął pod górę. Niezliczona ilość zakrętów wprowadziła nas do miejsca, w którym dziesiątki turystów, głównie z Rumunii lub Rumunów z obczyzny (z Włoch, Hiszpanii) robiło sobie zdjęcia, opalały się (upał) lub spędzali w namiotach weekend. Po dotarciu do Balea Lac (schronisko i jezioro pry nim), załamania masywu górskiego wjechaliśmy do tunelu, który nie dość, że wyjątkowo ciemny (jesteśmy przyzwyczajeni, że tunele są oświetlone) to na domiar złego na tym odcinku gór z dziurami w asfalcie. Po przejechaniu tunelu zjazd z góry był równie ekscytujący jak podjazd. Jedyna różnica to ogromna ilość spędzających weekend wprost przy drodze Rumunów. Rożen wykonany z prętów zbrojeniowych ułożonych na ziemi, okropne ilości śmieci w tych miejscach, namioty itd. Miejsca te przypominają jakby charakterystyczne dla tej nacji koczowiska Cyganów. Niemniej jednak widowisko to przedstawiało się generalnie sympatycznie i nie było w tym czegoś dzikiego czy niebezpiecznego. Pod koniec odcinka tej drogi w okolicach jeziora Vidraru (długie i z trudno dostępnymi brzegami) szosa stała się dziurawa i nieprzyjemna. Rozbawiło nas za to stado osiołków blokujące całą drogę. Całość górskiej trasy drogi 7C liczyła 100km i po dotarciu do Curtea de Arges skręciliśmy w stronę Brasov`a. A więc po drodze miniemy cel wyprawy, farbowany zamek Draculi, ponieważ prawdziwe miejsce spotkaliśmy zjeżdżając do Curtea (ruiny). Zamek dla turystów jest pełen gadżetów i nawet tam nie wjeżdżaliśmy. Szybko pomknęliśmy do Brasov, w którym telefonicznie mieliśmy rezerwację hotelu w samym centrum starej części. Wieczorem trudno było odnaleźć dojazd do hotelu bo tam są miliony jednokierunkowych uliczek i ich remonty. Parking hotelowy na dziedzińcu ok, ale sam hotel typu nasz Monopol przed remontem albo i gorzej. Wszystko z lat 80tych. Jaja. Okna się nie domykają, wąż prysznica krótki na 80cm i kąpiel odbyła się na leżąc. W Rumunii ogólnie powariowali. Jeśli nie załapiesz się jak studentki do prywatnej kwatery to musisz płacić za syf dużo albo tyle samo za wypas. Trzeba tylko poszukać, a wieczorem trudno to zrobić. Więc znowu koszty za wysokie do jakości. Kolejne miasto ze wspaniałymi uliczkami i rynkiem, które po kompletnym wyremontowaniu będą przedstawiać sobą wspaniałe klimaty. Rumunia za parę lat będzie wspaniałym miejscem do spędzenia tam wspaniałych chwil.

Podobne artykuły:

Strony: 1 2 3 4

O steffek

Pochodzę z małej Bogatyni, a zamieszkuję i działam we Wrocławiu. Jestem pomysłodawcą, autorem www.dziennikimotocyklowe.com (www.diariosdemotocicleta.info) i koordynuję całość zawartych zagadnień na portalu. Więcej na stronie: KONTAKT.