Wyprawa do Rumunii – sierpień 2007

Rumunia 2007

Rumunia 2007

Pomysł wyjazdu zrodził się w momencie zakończenia zeszłorocznej eskapady do Helsinek drogą krajów nadbałtyckich. Informacja prasowa o wystawieniu zamku Draculi w Rumunii na sprzedaż wywołała chęć zobaczenia rumuńskiego przereklamowanego kiczu. Jak co roku w toku poszukiwań chętnych do wyjazdu w okresie urlopowym okazało się, że …. jedziemy sami z Ivą. Wyjazd do Rumunii H-Dkiem spotykał się wśród znajomych z lekkim uśmieszkiem (nie wiedzieć, dlaczego). Oczywiście sami mieliśmy pewne wątpliwości, jednakże silniejszym okazał się magnes nie tyle zamku, Draculi co widoki wysokich Karpat. Dodatkowym, wręcz decydującym momentem o podjęciu decyzji było opowiadanie kumpli z V Force z Poznania podczas Appaloosa Tour w Bieszczadach w tym roku. Krótki czas na przejechanie trasy z bogatym programem zwiedzania ulegał codziennym zmianom, a to za przyczyną pogody, nastroju obojga uczestników i niezdecydowania, co odpuścić, a co zdecydowanie zwiedzić.

TUTAJ Zapraszam do galerii wspomnień z wyprawy 

Trasa przejazdu:

Wrocław – Vysoke Tatry – wschodnia Słowacja – Słowacki Raj – Koszyce (Węgry) – Cluj Napoca – Sibiu – Góry Fogaraskie – Brasov – Turda – Zakopane – Wrocław;

Ilość km: 2960

Pojazd: H-D Softail Standard (Evo);

Uczestnicy: Steffek i Iva (Wrocław)

Czas trwania podróży: 20.08. – 29.08.2007r.

 

 1.

Wyjazd nastąpił 20.08. o godzinie 9.00 z Wrocławia i jednym „rzutem” znaleźliśmy się w kurorcie na przedgórzu słowackich WysokichTatr, w Vysne Ruzbachy. 430km, z czego znaczna część to A4 z najgorszą częścią pod Krakowem, gdzie prowadzone są remonty dróg i mostów autostradowych.. Ubrani w cieplejsze kurtki z każdym kilometrem na wschód czuliśmy podwyższającą się temperaturę. Granicę przekroczyliśmy pod Nowym Targiem, w Jagodniku. Cisza i spokój po drodze tylko drogi w polskiej części górek dziurawe. Nastroje się polepszyły zaraz po przekroczeniu granicy słowackiej. Wczesna pora przyjazdu pchnęła nas do odwiedzenia kompleksu basenów termalnych uzdrowiska. To dobrze zrobiło nam po dłuższej podróży. Polecam miejsce tej starszej części motocyklowej wiary. Nocleg w pensjonacie za 350 Koron od osoby ze śniadaniem. Burza w górach i obfity deszcz w nocy.

2.

21.08. Ponieważ pociągała nas wschodnia Słowacja, ruszyliśmy trasą 230km przez Starą Lubowną, Svidnik, Medzilaborce do Słowackiego morza ( obok Michalovce). Po drodze odwiedziliśmy zamek Lubomirskich (jeden z wielu w obszarze Podkarpacia, od strony północnej) w Starej Lubovnej z pięknym widokiem na okolicę, w którym odbywały się coroczne pokazy starodawnych zwyczajów. W następnej kolejności piękny stary rynek w Bardejov`ie, po którym oprowadzał nas młody cyganek. Ponieważ nie zamykała mu się buzia na temat naszego „motorka” to zmuszeni byliśmy rozstać się z nim na parę chwil. Dopadł nas powtórnie na parkingu. Znacząca ilość mieszkańców okolic tej części Słowacji to rzeczywiście Cyganie, efekt politycznych działań danej Czechosłowacji (wysiedlenie na tzw wschodnie rubieże kraju), ale po drodze coraz więcej widać było elementów rosyjskich wpływów (część ludności zamieszkującej dawniej te tereny to Rosjanie i Ukraińcy). Potem zwiedziliśmy jedną ze starszych cerkwi na Słowacji w Ladomirovej. Do muzeum Andy Warhol`a w Medzilaborce gnaliśmy ze względu na czas zamknięcia, który i tek był nam nieznany. Przyznaję się bez bicia, że półgodzinne spóźnienie zniweczyło mój plan odwiedzenia tego miejsca. Plan, który misternie budowany wespół z oficjalnym przewodnikiem po Słowacji. Trochę zniesmaczeni ruszyliśmy na południe by przenocować w Klokocov`ie nad „morzem słowackim” – Zemplinska Sirava, w bungalowie dla całej 6 osobowej rodziny. Wyposażony w 60% części kuchennej, a pozostała część to antena satelitarna z ilością programów 4 /??/ i mnóstwo komarów w środku. Rad dla wszystkich: zabierajcie ze sobą Autan, albo inne środki odpychające te insekty, bo w przeciwnym razie stracicie nocą zapas męskiej wody toaletowej. Z zapowiedzi pogody wynikało, że upały, które już od drugiego dnia nas zaatakowały, będą coraz większe do 40oC w Rumunii. Zaplanowaliśmy mały udział szmat poza motocyklowymi ze względy na miejsce w sakwach i dlatego codzienne, wieczorne pranie podczas takiej pogody pozwoliło mieć czyste manele już następnego ranka.

3.

22.08. Trasa osiągnęła tylko 171km. Zakupy w sklepie podstawowych art. spożywczych, pożyczona z restauracji patelnia pozwoliły nam zjeść w tak wyposażonej kuchni wykwintne śniadanie (jajecznica z cebulką i papryką) z kawą 2 w 1 łącznie. Ruszyliśmy w górki by odwiedzić tzw słowacki Morskie Oko z pstrągami wychodzącymi niemalże na brzeg w stronę turystów. Z planowanej trasy wynikało, że pojedziemy do Słowackiego Raju odwiedzić jedną z piękniejszych jaskiń krasowych (Domica Jaskyna) z możliwością pływania łódką pod ziemią. Gdyby nie fakt, że skończyły nam się korony i należało się zabezpieczyć by nie żałować niemożności odwiedzenia romantycznej jaskini, szukaliśmy w najbliższej jaskini wiosce bankomatu. Próba odnalezienia w wiosce czegoś, co ma być nie dała rezultatu. Może, dlatego też, że pytania kierowałem do człowieka za żelazną bramą, a ta okazała się być bramą zakładu dla psychicznie chorych ludzi. Ochoczo ze mną rozmawiano, ale coś nie mogłem języka zrozumieć, do momentu, kiedy Iva zobaczyła tablicę szpitala. Przykre, ale też podwójnie, ponieważ późno odnaleziony bankomat spowodował, że do jaskini dojechaliśmy na styk i nie wpuszczono nas do środka. Zobaczyliśmy tylko plecy turystów wchodzących do środka. Mała awanturka z zarządzającym wizytami turystów zakończyła się przyjacielską radą by nie żałować, bo poziom wody jest tak niski, że romantycznego kursu łódką i tak nie będzie, więc należy jechać 5 km za granicę, na Węgry, a tam jest jeszcze piękniejsza jaskinia w Aggtelek. Szybka decyzja i jedziemy. Z godzinnym zapasem do zejścia w dół, dekujemy się w bungalowie za 19 euro. Obiadokolacja w restauracyjce, piwo i wspaniałe przeżycie podziemnych efektów. Ponieważ Węgry nie były naszym celem krótkiego wypadu, postanowiliśmy, więc szybko je przejechać i nazajutrz mieliśmy przekroczyć granicę Rumunii.

Podobne artykuły:

Strony: 1 2 3 4

O steffek

Pochodzę z małej Bogatyni, a zamieszkuję i działam we Wrocławiu. Jestem pomysłodawcą, autorem www.dziennikimotocyklowe.com (www.diariosdemotocicleta.info) i koordynuję całość zawartych zagadnień na portalu. Więcej na stronie: KONTAKT.