18.07. VANGSNES – LOFTHUS 220KM – 3650KM
Po śniadaniu udaliśmy się do pomnika wojownika rzymskiego, który został podarowany Norwegom przez cesarza Wilhelma w roku 1913. Ot taka historia norweskiego narodu. Niemcy mieli znaczący wpływ na rozwój nadmorskich miast zachodniej Norwegii, podobnie jak w zachodniej Estonii. Dojazd do campingu z polską obsługą, tym razem jako zarządzający. Sympatyczni młodzi ludzie. Położenie wśród plantacji czereśni, jabłek, moreli na zboczu fiordu. Spacer po malutkim Lofthus – dużo polskich i łotewskich rejestracji samochodów (praca przy zbiorach).
19.07. LOFTHUS – KRITIANSAND 410KN – 4060KM
Nazajutrz pakowanie bez deszczu, ale zapowiedzi są złe, więc ubieramy się w kondomy. Podróż w deszczu cały dzień. Trasa przez góry, zimno. Wielkie namioty handlowe w górach – sprzedaż lokalnych wyrobów, posiłki – pogoda kiepska, mało odwiedzających. Wybraliśmy inną drogę wzdłuż fiordu przez kilkadziesiąt km. Krajobrazowo ok, ale tylko wówczas kiedy jest słońce. Dojazd do Kristiansand i próba dostania się na wieczorny prom do Danii. Brak połączeń promowych wymusił na nas konieczność poszukiwania campingu. By się tam znaleźć, musielibyśmy wracać kilkadziesiąt km na drugą stronę miasta. Wzdłuż drogi wyjazdowej spod terminala za miasto w stronę Evje, które odwiedziliśmy w początku podróży, znaleźliśmy hytte na zapleczu domostwa, 10 km za miastem (praktycznie samoobsługa). Wszystko otwarte i dostępne. Rozliczenie nastąpiło nazajutrz z synem gospodarzy.
20.07. KRISTIANSAND – SKJERN 270KM – 4330KM
Poranny prom z miasta i Norwegii był wymarzonym miejscem. Ciepło, ale tłoczno. Wiele osób „uciekało” z powodu pogody z Norwegii. Dania przywitała nas żarem z nieba. Próba znalezienia klifu na wybrzeżu duńskim doprowadziła nas do nadmorskiego miasteczka, urokliwego miejsca odpoczynku wielu mieszczuchów. My ubrani w skóry, byliśmy kolejny raz atrakcja turystyczną. Podróż przez duńskie płaskie tereny, rolniczo usposobione. Awaria kabla masy, naprawa wspólnie z lokalesem harleyowcem. Pomysł jaki podsunął był wyjątkowy. Prosty i skuteczny. Miał w tym wprawę, bo jak twierdzi zajmuje się tym. Kolejne opóźnienie. Dania to kolejny kraj z duża ilością campingów, więc nie było obawy, że będziemy spać w polu, wszak fiordów tu brak. Wybraliśmy mały camping, na którym wykonaliśmy stosowne pranko.
21.07. SKJERN /DK/ – WITTENBURG /D/ 440KM – 4770KM
Trasa drogą nr 11 to monotonna przeprawa przez płaskie tereny. Dojeżdżamy do Riben, które już znamy, ale urok rybackiej osady jest tak powalający, że postanowiliśmy odbyć dłuższy spacer i wypić kawę w fajnej knajpce. Szybka trasa do Niemiec do Wittenburga, nocleg w hotelu pustym i mało uczęszczanym w dni powszednie. Przygraniczny land dawnego NRD. Daje się to odczuć na każdym kroku, jednakże sama architektura miasta podobna do pięknego Riben, więc chociażby dlatego uznaliśmy, że tu właśnie się zatrzymamy. Poza tym mieliśmy dosyć jazdy. Prognoza pogody nie napawała optymizmem. Chcieliśmy już być w domu. W Polsce dotychczas były upały po 30oC, jednakże w tym samym czasie nastały ulewne deszcze i front, ciągnący się z nami właśnie do Polski.
22.07. WITTENBURG – WROCŁAW 570KM – 5340KM
A więc start w deszczu do domu. Nie wiedzieliśmy, że to będzie najtrudniejszy etap. Koszmarna trasa po wyboistej drodze od Olszyny. Dodatkowo non stop deszcz. Idealna jazda Iwy. Moja propozycja przerwy na kolejny już chyba ostatni nocleg została odrzucona. I dobrze, bo łóżeczko nasze jest zawsze ciepłe i miłe. Godzina 20:45 wjazd do garażu. DOM.
NASTĘPNA TRASA TO WYBÓR KRAJU CIEPŁEGO. MOŻE GRUZJA
A tutaj videorelacja z wyprawy